"Dlaczego dziecko nie słucha i robi mi na złość?"
„Patrzy na mnie, śmieje się i robi dokładnie to, czego zabraniam…”
To bardzo częste zdanie, które słyszę podczas konsultacji z rodzicami lub które czytam w wiadomościach od Was na moich profilach społecznościowych. Nie dziwię się, bo to potrafi mocno sfrustrować.
Gdy o tym mówię, przypomina mi się historia z moją 2-letnią córką, która wtedy była na etapie wszechobecnego "NIE", jak to 2-letnie dzieci mają w zwyczaju.
Dlaczego dzieci mówią „NIE”?
Pewnie już wiecie, że to ciągłe "NIE" jest bardzo potrzebne w rozwoju, bo jest związane z odkryciem, że jest się odrębną osobą od matki. W ten sposób dziecko uczy się dbać o swoją autonomię i umiejętność odmowy, gdy na coś nie chcemy się zgodzić (o, jakie to w życiu dorosłym przydatne!).
Więcej o rozwoju dziecka piszę TUTAJ.
Historia z życia: Rozrzucanie gry planszowej
Ja to doskonale wiem, ale bywa, że wcale nie jest mi z tą wiedzą łatwiej. Któregoś dnia moja dwulatka uznała, że będzie wyrzucać na podłogę grę planszową, na którą składa się milion elementów.
Rozrzuciła po raz pierwszy, pomyślałam: "Spokojnie, Asia. To jest 2-letnie dziecko, które eksploruje, poznaje, potrzebuje takich doświadczeń jak rozrzucanie, obserwowanie, jak coś leci, rozsypuje się... wszystko w normie." Przywołałam szybko fakty, żeby nie dać się emocjom, które chciały mieć pierwszy głos.
- Możesz rozrzucać, ale gdy skończysz zabawę, wszystkie elementy wrzucamy do pudełka, ok? – powiedziałam spokojnie.
Niestety... Posprzątałam, gdy przestała się tym interesować, zapraszając ją do pomocy w formie zabawy, ale z niewielkim skutkiem. Sprzątanie, nawet w formie zabawy, nie było tak interesujące jak rozrzucanie.
Czy dzieci robią nam „na złość”?
Ledwo włożyłam do pudełka zawartość gry, widzę, jak moja mała dziewczynka biegnie w kierunku gry, patrzy, czy patrzę, i z zawadiackim uśmiechem – sruuu! Wszystko z powrotem na dywanie za sprawą tych malutkich rączek.
Powieka mi zadrżała, gula pojawiła się w gardle, a w głowie myśl automatyczna: "Robi mi na złość!", która od razu uruchomiła falę emocji i odruch walki – no bo przecież, jak ktoś robi mi na złość, to muszę się bronić.
- Nie wolno rozrzucać! Dlaczego tak robisz? Kto to posprząta? – krzyczę, a na końcu języka mam już moje ulubione z dzieciństwa: "Nie jestem Twoją służącą", ale jakoś udaje mi się w porę powstrzymać.
Rozwój mózgu dziecka i trudne zachowania
Robię dwa wdechy i mózg wraca na racjonalne tory: DZIECI NIE ROBIĄ NAM NA ZŁOŚĆ. Mózg dzieci, zwłaszcza tych kilkuletnich, jest w fazie intensywnego rozwoju. Obszary odpowiedzialne za samokontrolę i zdolność do rozważania konsekwencji (np. kora przedczołowa) dopiero się kształtują.
To sprawia, że dzieci działają instynktownie, pod wpływem emocji, bez pełnej świadomości wpływu swojego zachowania na innych. Więcej o tym mówię TUTAJ.
„Świat kręci się wokół mnie”
Małe dzieci nie potrafią jeszcze zrozumieć, że coś może nam sprawiać przykrość lub trudność. Dla nich „świat kręci się wokół mnie” – ich potrzeby są więc priorytetowe i najważniejsze, bo tak postrzega rzeczywistość ich rozwijający się mózg.
Dlaczego dzieci sprawdzają nasze granice?
W porę przypominam sobie, że to tylko 2-latka, a nie drugi dorosły. Cieszy się tym rozrzucaniem, dobrze się bawi, a porządek to moja potrzeba, nie jej. ALE... ta sama 2-latka również sprawdza moje granice: patrzy, czy patrzę, uśmiecha się, zauważa, że jak rozrzuca, to ja reaguję w jakiś atrakcyjny sposób – moja mimika się zmienia, powieka drży... warto to sprawdzać!
Takie zachowania, jak spoglądanie, uśmiech i robienie czegoś odwrotnego niż bym chciała, to dla mnie pytanie mojego dziecka o moje granice. Dzieci ich nie znają, więc chcą się dowiedzieć:
Co teraz się stanie, mamo? Bo wiesz, kiedy zrzucam tę grę na podłogę, to Twoja twarz jakoś się zmienia, ton głosu też, nagle robisz się surowa i niespokojna. I chociaż nie chcę Cię denerwować, bo jesteś moim najważniejszym człowiekiem na ziemi – gwarantem mojego przetrwania i nic mi po Twoich nerwach – to jak tak się zachowuję, to czuję, że mam wpływ, mam moc sprawczą!
Dzieci potrzebują granic i sprawdzają nasze reakcje, by zrozumieć, co jest akceptowalne. Czasem ich zachowanie wydaje się „na złość”, ale jest to ich sposób na zbadanie świata. Dla nich nasza przewidywalność i konsekwencja w reakcjach dają poczucie bezpieczeństwa. Więcej o tym dowiesz się w tym KURSIE.
Czego unikać?
I można by pomyśleć, że jak krzyknę, wkurzę się albo zamknę ją w łazience za takie zachowanie, to ona już tak więcej nie zrobi. Scenariusze JEDNAK są dwa:
1. Jeśli jesteś wystarczająco strasznym rodzicem i dziecko wystarczająco się Ciebie boi – być może to się nie powtórzy ze STRACHU❗
WAŻNE PYTANIE: czy chcesz, by Twoje dziecko się Ciebie bało? Strach to nie SZACUNEK❗
2. Zachowanie będzie się powtarzać, bo to strasznie ciekawe, jak ta miła i ciepła mama, zwykle „do rany przyłóż”, co robi rano kakałko i przytula każdego dnia, nagle zmienia się w tykającą bombę i WYBUCHA.
Krzyk, kary czy stanowczość to nie są granice. To jest słabość, która zdarza się każdemu, ale nie ma nic wspólnego z komunikowaniem granic.
Co więc robię, gdy odzyskuję kontakt z racjonalnym mózgiem?
Podchodzę do niej, zabieram ją na ręce i zanoszę do tej rozrzuconej gry. Wkładamy po kolei kartoniki do pudełka. – O tak, zobacz – mówię spokojnie i robię to razem z nią. 2-latka ma zbyt małą zdolność koncentracji uwagi, by umiała aż tyle czasu spędzić na tym zadaniu, szczególnie jeśli nie jest dla niej zbyt porywające.
Jest porządek.
Wydaje mi się, że trudno Ci znieść, jak ta gra jest w pudełku, co? Nie zgadzam się na rozrzucanie jej, bo nie mam już siły sprzątać. Chowam ją do szafki. – Mówię, po czym zabieram grę z oczu dziecka, chowając wysoko.
INTERWENIUJĘ. Nie wołam z daleka i nie liczę, że dziecko posłucha. Jest zbyt małe. Zbyt skupione na sobie. To rozwój.
To są GRANICE. Moje GRANICE. Twoje mogą być zupełnie inne i może nie przeszkadzałby Ci ten bałagan, a dziecko mogłoby swobodnie eksplorować? To też jest okej. Ważne, by o te swoje granice dbać w relacji z dzieckiem.