Czy sprawiedliwie znaczy po równo - o kłótniach w rodzeństwie

Czy sprawiedliwie znaczy po równo - o kłótniach w rodzeństwie

Niezwykle trudnym wyzwaniem dla rodziców dwójki – lub większej liczby dzieci (dla mnie także!) – jest rozwiązywanie konfliktów między nimi.

Każdy rodzic wcześniej czy później staje przed dylematem: jak rozwiązywać konflikty między rodzeństwem w sposób, który nie tylko zaspokoi potrzeby dzieci, ale przede wszystkim nauczy je czegoś wartościowego o relacjach międzyludzkich? Na przykład umiejętności dzielenia się, ale i dbania o „swoje”; ustępowania, gdy to potrzebne, ale także troszczenia się o własne potrzeby; przyjaznego rozwiązywania sporów, a jednocześnie umiejętności obrony siebie, gdy zajdzie taka potrzeba.

Szczególnie trudne są sytuacje, w których jedno dziecko czuje się poszkodowane, a drugie ma przewagę. Pojawia się wtedy pytanie, które wielu rodziców sobie zadaje:
Jak traktować dzieci SPRAWIEDLIWIE?

Sprawiedliwie nie zawsze oznacza „po równo”

W codziennym życiu rodzeństwa trudno uniknąć sytuacji konfliktowych. Dzieci rywalizują o czas rodzica, zabawki, uwagę, a czasem nawet o jedzenie czy picie – zarówno o jego rodzaj, jak i ilość. „On ma dwa żelki, a ja też mam dwa, ale mniejsze niż on!”, „A ona ma żółtego i niebieskiego żelka, a ja zielonego! Też chcę niebieski!”.

W takich sytuacjach naturalną reakcją wielu z nas jest dążenie do podziału „po równo”, aby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Jednak czy rzeczywiście równość w sensie matematycznym zawsze oznacza sprawiedliwość?

W wielu przypadkach ważniejsze jest dostrzeżenie indywidualnych potrzeb dzieci. Ucząc ich, że sprawiedliwość to nie zawsze idealnie równy podział, pokazujemy im, że ich potrzeby mogą być różne i że kluczem do porozumienia jest umiejętność negocjacji oraz szukanie rozwiązań, które satysfakcjonują obie strony. Więcej w tym temacie znajdziesz TUTAJ.

Jeden sok, dwoje dzieci

Gdy o tym piszę, przypomina mi się historia z naszego życia rodzicielskiego. Był bardzo upalny dzień, więc wybraliśmy się nad jezioro.

W porze obiadowej zamówiliśmy frytki i sok jabłkowy w butelce w pobliskiej budce z fast foodem. Żeby nie było: staramy się, żeby dzieci nie piły słodkich napojów i nie jadły frytek zbyt często, ale reguła „90% zdrowego, a czasem możemy poszaleć” dobrze się u nas sprawdza.

Ale… sok jabłkowy był jeden, a dziewczynki dwie!

Mogliśmy kupić dwie butelki soku, ale z doświadczenia wiem, że dziewczynki tyle nie potrzebują, a będą pić na siłę – bo smaczne i słodkie.

Można dołożyć wielu starań, by „nie wywoływać wojny” między rodzeństwem, ale ostatecznie zależy mi na tym, żeby dziewczyny nauczyły się, że sprawiedliwie nie zawsze znaczy po równo i że można się dogadać.

Trzymam więc mocno sok w swoich rękach i zanim go otworzę, mówię:
– Mamy jeden sok (pokazuję go wysoko). Wy jesteście dwie. Co z tym robimy?

Starsza mówi szybko:
– Ja napiję się pierwsza!

Zanim zwrócę się do młodszej, już słyszę głośne:
– NIEEEEE! JA!

– K. się nie zgadza. Co teraz? – zwracam się do obu.
– Nie wiem – zniechęca się zniecierpliwiona starsza.

Trzymam sok dalej i wcielam się w rolę mediatora – czasem dzieci nie mają pomysłu na zgodę, więc można im podpowiedzieć.
– Ja mam taki pomysł: K., która jeszcze uczy się czekania na swoją kolej i jest to dla niej trudne (tłumaczę starszej zachowanie i potrzeby młodszej), napije się pierwsza. A później S. zrobi dwa duże łyki (starsza potrzebuje wypić więcej, bo jest większa). A później już na zmianę, aż Wasze brzuchy poczują, że mają dosyć. Co myślicie?

Starsza się zgadza. Młodsza córka słucha, ale widzę, że jest mocno zniecierpliwiona. Ma dwa latka, więc jest na etapie „wszystko jest MOJE”. Patrzy tylko jak zaczarowana na sok i kiwa głową. Starsza też się zgadza.

Zajmują się sokiem przez dłuższą chwilę – pijąc na zmianę, a potem tracą zainteresowanie.

Rodzic w roli mediatora

Kiedy wcielamy się w rolę sędziego, narzucamy arbitralne rozwiązania: „Ty napijesz się teraz, a ty później”. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to sprawiedliwe, może prowadzić do frustracji i wzajemnej urazy. Dzieci mogą poczuć, że decyzja nie była obiektywna, a sam proces nie uwzględniał ich potrzeb czy emocji – nikt nawet nie zapytał ich o zdanie.

Z kolei pełnienie roli mediatora – osoby, która wspiera dzieci w dochodzeniu do porozumienia – nie tylko zmniejsza napięcia, ale również uczy je cennych umiejętności rozwiązywania konfliktów. Mediacja pozwala dzieciom na aktywne uczestnictwo w procesie negocjacji i dochodzenia do kompromisów, co buduje ich poczucie sprawczości i wzajemnego zrozumienia.