„Najpierw… potem…” – Jak wzmacniać motywację u dzieci bez nagród i kar
W codziennym życiu rodzica często pojawia się moment, gdy czujemy, że mamy do dyspozycji tylko nagrody i kary, aby zachęcić dziecko do wykonania obowiązków. Po raz kolejny wołamy z czułością:
„Kochanie, posprzątaj w pokoju”, a odpowiedzi brak.
Zmieniamy ton: „Piotrek, posprzątaj pokój” – nadal nic.
W końcu rzucamy ostateczny argument: „Jak szybciutko to posprzątasz, to w nagrodę pójdziemy na lody!” Czasem działa, czasem nie, ale daje nam choć chwilowe poczucie kontroli.
Rodzicielska bezsilność może nas przytłoczyć, dlatego sięgamy po nagrody, kary, groźby czy szantaże, byle jakoś odzyskać swoje poczucie sprawstwa w relacji z dzieckiem.
Jednak czy na dłuższą metę nagrody i kary rzeczywiście budują u dziecka motywację?
Jakie narzędzia stosować, by wspierać dzieci bez sięgania po zewnętrzne motywatory?
Nagrody i kary – czy rzeczywiście skuteczne?
Nie jestem zwolenniczką nagród i kar, bo wiem, że rzadko prawdziwą przyczyną trudnych zachowań dzieci jest „brak motywacji”.
Naklejki, pieczątki i czarne kropki zwykle nie pomagają, a często prowadzą do dodatkowych frustracji i obniżenia samooceny dziecka. Dzieci zaczynają traktować zadania jako coś, co wykonuje się wyłącznie dla nagrody, nie dla samego zadania. W efekcie może powstać oczekiwanie, że każde trudne działanie zasługuje na nagrodę, co w dorosłym życiu prowadzi do trudności z motywacją wewnętrzną – czyli tego poczucia „chcę to zrobić dla SIEBIE, bo to dla mnie ważne i MNIE potrzebne”.
Jeśli więc nie kary i nagrody, to co?
Z pomocą przychodzi komunikat „najpierw… potem…”. Zamiast obiecywać nagrodę, jasno określamy kolejność działań.
Przykładowo: „Najpierw posprzątamy pokój, potem zjemy lody.” W tym podejściu nie chodzi o wzbudzenie w dziecku przekonania, że każdy wysiłek zasługuje na specjalne wyróżnienie, ale o pokazanie naturalnej kolejności zdarzeń: najpierw wykonujemy obowiązki, potem przechodzimy do przyjemności.
Jako rodzice doskonale rozumiemy tę zasadę – po dniu pełnym pracy często mamy ochotę na chwilę dla siebie: na kawę ☕, książkę 📚 lub ulubiony serial 🎬. Dzieci uczą się w ten sposób, że po wysiłku przychodzi moment odpoczynku lub przyjemności. To nie jest obietnica nagrody, lecz naturalny porządek dnia.
Czym różni się „najpierw… potem…” od klasycznych nagród?
Klasyczne nagrody działają jak motywacja zewnętrzna – dzieci wykonują czynność, oczekując konkretnego wynagrodzenia. Jednak badania pokazują, że motywacja zewnętrzna może na dłuższą metę osłabiać naturalną chęć dziecka do podejmowania wysiłku, ponieważ przyzwyczaja dziecko do myślenia: „Co dostanę w zamian?”.
Z kolei zasada „najpierw… potem…” nie jest oparta na nagradzaniu, a na ustalaniu kolejności działań. Dziecko, które wie, że „najpierw” czeka go obowiązek, a „potem” przyjemność, zaczyna dostrzegać naturalne powiązania między wysiłkiem a odpoczynkiem. Wychowując bez kar i nagród, uczymy dzieci samodzielności, rozwoju zdrowej motywacji i współpracy, a jednocześnie unikamy presji wywołanej oczekiwaniem na nagrodę.
Jak stosować zasadę „najpierw… potem…”?
-
Dopasuj komunikat do wieku dziecka
Im młodsze dziecko, tym prostsze powinny być komunikaty. Maluchom wystarczy krótki komunikat, np. „Najpierw kąpiel, potem książeczka.” Starsze dzieci mogą mieć bardziej złożone zadania, np. „Najpierw odrabiamy lekcje, potem możemy zagrać w grę.” -
Zachowaj spójność
Warto stosować tę zasadę na co dzień (nie tylko jeden raz). Jeśli dziecko wie, czego się spodziewać, ma większe poczucie kontroli i bezpieczeństwa, co wspiera jego rozwój. -
Komunikuj, a nie negocjuj
Gdy używamy „najpierw… potem…”, unikamy zbędnych negocjacji. Dziecko rozumie, że to naturalna kolejność działań – podobnie jak my codziennie wykonujemy obowiązki, by potem cieszyć się przyjemnością.